Od lat prowadzisz swoją szkołę językową i czujesz, że potrzebujesz zmian? A może właśnie zaczynasz i chcesz dobrze zainwestować edukacyjny potencjał? Poznaj Design Thinking i zamień swój biznes w małą kopalnię diamentów!
Kolebką Design Thinking jest Uniwersytet Stanforda w Kalifornii, który już na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych opracowywał i wdrażał nowatorskie rozwiązania, głównie dla przedsiębiorstw z Doliny Krzemowej. Jeden z czołowych twórców i popularyzatorów koncepcji – David Kelley – testował jej potencjał, realizując przedsięwzięcia z różnych dziedzin. Założona przez niego firma IDEO zaczynała od projektowania przedmiotów, np. myszy dla Apple. Dziś jest największym biurem projektowym, które przy pomocy Design Thinking kreuje nowe rozwiązania dla największych organizacji na świecie.
A czym jest Design Thinking? To przede wszystkim odkrywanie potrzeb ludzi wokół nas i współprojektowanie rozwiązań, które im służą. A projektować można wszystko: ubrania, meble, samochody, ale też usługi i doświadczenia. Jeśli to podejście staje się naszym sposobem myślenia i patrzenia na pojawiające się wyzwania – mamy szansę na znalezienie rozwiązań, które nie tylko będą innowacyjne, ale i skuteczne dla naszego biznesu.
Wpisując w wyszukiwarkę frazę „Design Thinking” znajdziemy wiele artykułów oraz schematów prezentujących, jak cały proces wygląda w praktyce. Bardzo trafnie obrazuje go model Double Diamond stworzony przez brytyjską organizację Design Council.
Mamy tu wyszczególnione 3 momenty kluczowe przeplatające się z 4 etapami:
1. Problem. Cała machina rusza w momencie, kiedy nazwiemy problem. W języku polskim słowo to kojarzy się negatywnie, ale szukając innowacji tak naprawdę zawsze chcemy rozwiązać jakiś problem. W przypadku biznesu edukacyjnego takim wyzwaniem może być np. zapewnienie wysoko wykwalifikowanej kadry nauczycielskiej. Na rynku jest wielu nauczycieli, a każdy właściciel szkoły chce współpracować z najlepszymi. Jak sprawić, żeby to właśnie oni dołączyli do zespołu i zostali w nim jak najdłużej?
Etap pierwszy: Odkryj. Jego celem jest znalezienie odpowiedzi na pytanie, dla kogo szukamy rozwiązania? Chodzi tu o dogłębne poznanie potencjalnego odbiorcy oraz uruchomienie myślenia dywergencyjnego, czyli dążenia do poszerzenia perspektywy. Kim jest nauczyciel, z którym chcemy współpracować? Co go charakteryzuje? Jakie ma nawyki? Co jest dla niego ważne? To są przykładowe pytania, na które uzyskamy odpowiedź na tym etapie. Poznajmy i spróbujmy zrozumieć jego perspektywę jak najlepiej.
Etap drugi: Zdefiniuj. Gdy mamy tak wiele danych o swoim odbiorcy, możemy odczuwać pewien dyskomfort, dlatego postarajmy się uporządkować wszystkie zdobyte informacje. Przechodzimy tutaj do myślenia konwergencyjnego, czyli zawężania perspektywy, której celem jest odkrycie i nazwanie faktycznych potrzeb użytkownika. W konsekwencji szukamy odpowiedzi na pytanie: po co nam nowe rozwiązanie? Z zebranych danych wyciągamy wnioski dotyczące potencjalnego nauczyciela. Okazuje się, że zazwyczaj są to osoby, które jeszcze studiują, a pracę w szkole językowej traktują jako dodatkowe zajęcie.
2. Faktyczny problem. Pierwsze dwa etapy pomagają w określeniu faktycznego problemu. Często okazuje się, że jest on zupełnie inny niż w początkowych założeniach. Dlaczego pominięcie pierwszego diamentu jest największym błędem? Bo może doprowadzić do rozpatrywania kompletnie nieprzydatnych pomysłów. Jak to działa w szkolnej rzeczywistości? Na starcie mogło nam się wydawać, że potencjalnemu nauczycielowi zależy na zapewnieniu jak największej liczby zajęć, najlepiej ułożonych w bloki. Natomiast etapy ODKRYJ i ZDEFINIUJ wykazały, że dla konkretnego odbiorcy – studenta – istotniejszy jest elastyczny grafik w godzinach niekolidujących z zajęciami na uczelni.
Etap trzeci: Wymyśl. Otwieramy drugi diament! Tutaj najczęściej wykorzystywanym narzędziem jest dobrze znana burza mózgów. Celem tego etapu jest odpowiedź na pytanie, co będziemy projektować? Ponownie do gry wchodzi myślenie dywergencyjne (poszerzanie perspektywy). Podajemy i zapisujemy wszystkie pomysły, które mogłyby sprawić, że zajęcia staną się maksymalnie elastyczne, np. lekcje on-line, konwersacje prowadzone w samochodzie itd. Przy czym nie ograniczajmy wyobraźni, wręcz przeciwnie – puszczajmy śmiało wodze fantazji. Na weryfikację przyjdzie odpowiedni moment.
Etap czwarty: Sprawdź. Przyświeca mu hasło: co dalej? Celem będzie znalezienie odpowiedzi na pytania: jak i czy wygenerowane pomysły odpowiadają rzeczywistym potrzebom odbiorcy? Robimy prototypy pomysłów i testujemy je. W ten sposób – jak najmniejszym kosztem i jak najszybciej – odrzucimy nieprzydatne rozwiązania. A jak sprawdzić, czy lekcja przeprowadzana w samochodzie jest do zrealizowania i mieści się w założeniach? Narysujmy na kartce kolejne etapy całego procesu – od zapisu ucznia na zajęcia poprzez ich przebieg aż do zakończenia lekcji. Następnie pokażmy efekt osobom niezwiązanym z naszym biznesem. Niech podzielą się tym, co im się podobało, a co chcieliby zmienić, dodać.
Innym sposobem na weryfikację pomysłu jest umieszczenie ogłoszenia z wizualizacją samochodu i informacją, jak praca miałaby wyglądać. Jeśli anons spotka się z odzewem – mamy dobry trop!
4. Rozwiązanie. Cykl kończy się wyborem pomysłu, produktu lub usługi, które chcesz faktycznie wdrożyć. Jeśli po etapie sprawdzenia mamy chętnych nauczycieli i uznamy, że ta formuła ma sens, to pozostaje tylko kupić samochód i rozpocząć zajęcia :)
Powyższe przykłady służą jedynie zobrazowaniu całego procesu, aby łatwiej go było przenieść na swoje „podwórko”. W każdym przypadku i na poszczególnych etapach możemy mieć zupełnie inne wnioski i obserwacje, które przełożą się na budowanie unikalnych doświadczeń odbiorców.
Czy proces Design Thinking można zamknąć w dwóch krokach w przeświadczeniu, że odtąd samo będzie się działo? Otóż nie. To dopiero początek naszej drogi.
Ponieważ świat ciągle się zmienia, podobnie jak nasze potrzeby, warto szukać rozwiązań optymalnych w danym momencie. Można to zobrazować jako niekończący się łańcuch diamentów. Przypomina on też DNA – czyli to, co pokazuje naszą unikatowość i niepowtarzalność.
Zamiast inwestować ogromne zasoby energii w obserwowanie działań konkurencji, lepiej skupić się na własnych usługach lub produktach i zadbać o ich nieustanne „szlifowanie”. Dzięki temu faktycznie będziemy się wyróżniać na rynku.
Jeśli chcemy zastosować model Double Diamonds do znalezienia innowacyjnych rozwiązań dla swojego biznesu, np. usprawnienia komunikacji z klientami, możemy skorzystać z poniższego scenariusza. Rozkładamy w nim na czynniki pierwsze cały teoretyczny model zaprezentowany powyżej. Etap po etapie. Krok po kroku.
Odkryj, dla kogo? (empatia)
W tradycyjnym podejściu utarło się, że aby cokolwiek przeanalizować – musimy mieć bardzo dużo danych, najlepiej z ankiet wypełnionych przez rzesze respondentów. Natomiast doświadczenia ludzi zajmujących się Design Thinking pokazują, że zbadanie kilku osób jest wystarczające. W czym tkwi sekret? Nie należy badać tzw. typowych użytkowników, ale najlepiej tych skrajnych (non-users i hyper-users). Jeżeli uda się odpowiedzieć na ich potrzeby, to wszyscy pozostali także powinni być usatysfakcjonowani wypracowanym rozwiązaniem.
Jak zbadać skrajnych użytkowników? Najprostszym i najszybszym rozwiązaniem jest przeprowadzenie wywiadów.
Krok po kroku:
wybierzmy kilku reprezentantów grupy (persony),
przygotujmy pytania,
rozmawiajmy szczerze i z zaangażowaniem,
nie oceniajmy – na tym etapie chcemy tylko zrozumieć, jaki jest stosunek osoby do tematu,
nie pytajmy wprost: “Czego potrzebujesz?”, bo nie uzyskamy miarodajnej odpowiedzi,
róbmy notatki albo – jeśli to możliwe – nagrajmy rozmowę,
wypiszmy fragmenty, które w szczególny sposób wskazywały na to, co dana osoba mówi, robi, myśli i czuje.
Tak pogrupowane wypowiedzi nazywane są mapą empatii. Jest ona dobrą bazą do rozpoczęcia drugiego etapu.
Zdefiniuj, po co? (diagnoza potrzeb)
Dobre rozwiązanie możemy znaleźć tylko wtedy, gdy postawiona diagnoza jest właściwa. I rzetelnie przeprowadzona.
Krok po kroku:
podzielmy kartkę na dwie części: po jednej stronie napiszmy „potrzebuję”, po drugiej „ponieważ”,
analizując wypowiedzi person zanotujmy potrzeby, które są szczególnie widoczne,
pamiętajmy, że potrzeba to co innego niż rozwiązanie. Zamiast pisać „Ania potrzebuje codziennej informacji od lektora na temat postępów swojej córki”, napiszmy „Ania chce mieć pewność, że jej córka robi postępy”,
po stronie „ponieważ” umieśćmy powody, które zmotywowały nas do wymyślenia nowych rozwiązań, np. „ponieważ to da jej spokój w planowaniu przeprowadzki do Londynu”,
zapiszmy zdefiniowaną potrzebę jednym zdaniem: „Ania chce mieć pewność, że jej córka robi postępy, ponieważ to da jej spokój w planowaniu przeprowadzki do Londynu”.
Mając odpowiednio zdiagnozowaną potrzebę, możemy przejść do kolejnego etapu.
Wymyśl, co? (generowanie pomysłów)
Burza mózgów to powszechnie znany sposób na generowanie pomysłów, natomiast często zapomina się o zasadach, które sprawiają, że jest ona naprawdę skuteczna.
Krok po kroku:
postaw na pracę w grupie (max. 4 osoby),
każdy pomysł jest wypowiadany na głos, następnie zapisywany na kartce,
tutaj ważna jest ilość – nawet słaby pomysł może spowodować, że komuś przyjdzie do głowy ten najlepszy,
dobrze, jeśli członkowie grupy zachęcają się wzajemnie do wymyślania szalonych i dziwnych pomysłów,
na tym etapie nie oceniajmy i nie dyskutujmy o możliwości ich realizacji,
burza mózgów nie powinna trwać dłużej niż 20 minut.
Po upływie zaplanowanego czasu trzeba zdecydować, które z pomysłów przejdą do kolejnego etapu. Najprościej zrobić głosowanie i wyłonić trzy propozycje, nad którymi będziemy dalej pracować.
Sprawdź, jak i czy? (prototypowanie i testowanie)
Mając pomysły, które wydają się najlepsze, pojawia się pokusa, żeby zacząć je realizować. Ale co, jeśli gdzieś wkradł się błąd, a oparte na nim rozwiązanie po prostu się nie sprawdzi? Zamiast inwestować czas i pieniądze w niesprawdzone warianty – zacznijmy od prototypów, a następnie je przetestujmy.
Krok po kroku:
nazwijmy i krótko opiszmy każdy z trzech wybranych wcześniej pomysłów (pierwsze prototypy),
przeczytajmy je grupie i poprośmy o głosowanie (pierwsze testy),
wspólnie wybierzmy dwa pomysły do dalszych prototypów,
wykonajmy ich prototypy w formie rysunku, plakatu, konstrukcji 3d lub scenki (drugie prototypy),
zaprezentujmy prototypy grupie,
poprośmy grupę o informację zwrotną trzymając się formuły „podobało mi się… chciałbym/ chciałabym”, która zachęca do udoskonalania pomysłu. Nie mówimy „nie da się”, „to niemożliwe”, bo utkniemy w miejscu (drugie testy),
wybierzmy jeden z pomysłów do finalnej prezentacji,
dopracujmy prototyp w oparciu o uzyskaną informację zwrotną,
zróbmy finalną prezentację.
W taki sposób możemy przeprowadzić pierwsze testy i prototypy. Jeżeli wybrany pomysł uznamy za niewarty wdrażania, łatwo wrócić do innych propozycji, które odrzuciliśmy na wcześniejszych etapach. Dzięki temu, nie ponosząc prawie żadnych kosztów, sprawdzimy wiele pomysłów i wytypujemy ten najlepszy diament.
Zanim zdecydujesz się wytrwale szlifować wybrane diamenty, zastanów się, czy robić to samemu, czy w grupie? Możliwe, że swoją szkołę tworzysz krok po kroku według własnego pomysłu albo jako część większej organizacji i niektóre rozwiązania otrzymujesz już gotowe. W jaki sposób zaplanować swój rozwój i kiedy zmieniać obrany kierunek? Nie ma jednej dobrej odpowiedzi na to pytanie. Niewątpliwie każde z rozwiązań ma swoje mocne i słabe strony. Jedno jest pewne – korzystanie z gotowego modelu biznesowego to jak wejście do kopalni w towarzystwie zaufanych osób. Każdy ma swoją przestrzeń, w której wydobywa diamenty, ale dzięki temu, że nie jesteś sam, możesz ich znaleźć więcej, a dodatkowo wiesz, w których miejscach już nie warto szukać.
Bez względu na to, na jakim etapie się znajdujesz, pamiętaj, że otaczają Cię diamenty. Trzeba je tylko wydobyć i szlifować.
W poszukiwaniu inspiracji dotyczących biznesu edukacyjnego warto sięgnąć do poniższych materiałów:
Książka Creative confidence Tim i David Kelley
Książka Change by design Tim Brown
Design Kit od IDEO
Toolbox
https://toolbox.hyperisland.com
Autorka: Ewelina Wyczółkowska – DT Master, Design Thinking Institute
Artykuł pochodzi z magazynu Teachers’ Universe, który tworzymy z myślą o nauczycielach, metodykach i (przyszłych) właścicielach szkół językowych. Cały numer pobierzesz za darmo TUTAJ.