Ponad 10 lat temu w słuchawce usłyszałam roztrzęsiony głos mamy. Pakowałam się właśnie na roczny wyjazd do Londynu w poszukiwaniu sensu życia:) i odpoczynku od uczenia dzieci, a tu nagle okazało się, że nici z moich beztroskich planów. Bliski współpracownik mamy, z którym współprowadziła wtedy szkołę, postanowił w połowie sierpnia, że nie wraca do pracy. „Co ja teraz zrobię!?“ mama łkała do słuchawki. „Mamo, mogę Ci pomóc, ale szukaj kogoś, kto wskoczy na moje miejsce.“ Zareagowałam, nie zastanawiając się specjalnie nad swoją decyzją. Matki w potrzasku się nie zostawia. To jest przecież jasne jak słońce.
Od tego czasu otworzyło się ponad 350 placówek naszej szkoły, a ja odkryłam, że nie tylko lubię uczyć dzieciaki, ale również kocham zarządzać i, przede wszystkim, nie kończą mi się pomysły na to, co się może dziać w szkole. Okazało się też, że bliska współpraca z mamą to cudowna przygoda! Mamy mnóstwo cech wspólnych. Jesteśmy wierne tym samym wartościom i łączy nas ta sama wizja szkoły. Pod pewnymi względami się jednak bardzo różnimy. To dobry układ:)!
Postanowiłam zrobić serię rozmów z mamą i dać im tytuł: “Like Mother Like Daughter“. Będziemy się skupiać głównie na tematach związanymi z nauczaniem i prowadzeniem szkoły, ale również z relacjami matek i córek, czasami pozwolimy sobie gdzieś odpłynąć daleko daleko i pogadamy o czymś zupełnie innym.
Nasza pierwsza rozmowa będzie o tym, co nas różni. Zaczynamy!!!
Tonia: Cześć mamo, fajnie, że spodobał Ci się pomysł na serię rozmów: „LIKE MOTHER LIKE DAUGHTER“
Joanna: Super pomysł. Ciekawe czy po tej serii okaże się, że like mother like daughter:)
Tonia: To ryzyko biorę na siebie :). Dzisiaj chciałabym zacząć od tego, co nas różni. Posiadasz pewien talent. Mi go niestety nie przekazałaś. Jak mogłaś?! :) Wiesz o czym będziemy dzisiaj rozmawiać?
Joanna: Pewnie o wierszykach. Jakoś nie bierzesz się za ich pisanie.
Tonia: Nie podejmę rękawicy :). Jak odkryłaś, że masz talent do pisania?
Joanna: Właściwie od zawsze chciałam coś pisać. Jako dziecko wyobrażałam sobie, że zostanę pisarką. Twój dziadek Jaś był dziennikarzem i tłumaczem. Imponował mi i chciałam iść w jego ślady.
Raz na jakiś czas kupowałam zeszyt w linię i zaczynałam pisać powieść. Żadnej z nich nie skończyłam. Wszystko urywało się po kilku czy kilkunastu stronach. Jakoś nie starczało mi weny i cierpliwości.
Potem, kiedy zaczęłam uczyć się języków obcych, marzyła mi się kariera tłumaczki. Przetłumaczyłam nawet jedną książkę, której fragmenty pisane były wierszem. Odkryłam wtedy, że radzę sobie z tym, żeby przetłumaczyć je również wierszem zachowując rym i rytm. To było naprawdę duże zaskoczenie, a jednocześnie satysfakcja. Jednak to, co stało się potem moją codziennością, odkryłam dopiero długo po translatorskich doświadczeniach.
Pracowałam wtedy w szkole i byłam wychowawczynią klasy czwartej. Jednocześnie uczyłam w tej klasie angielskiego. Próbując wytłumaczyć dzieciakom podstawy gramatyki wymyśliłam, że zamiast wtłaczać im do głowy zasady można spróbować przedstawić wszystko w formie wierszyków i piosenek. I tak to się zaczęło. Efekty było widać natychmiast. Wspólnie z moją czwartą klasą stworzyliśmy broszurkę, w której znalazły się moje gramatyczne wierszyki a obok nich ilustracje moich uczniów. To było fascynujące doświadczenie. Po paru latach ten sam materiał, mocno poszerzony, znalazł się w książce Grammar Rhymes wydanej w sporym nakładzie przez Świat Książki. Książce towarzyszyła kaseta z piosenkami.
Tonia: Czy mogłabyś dać wskazówki osobom, które chciałyby tworzyć własne materiały nauczania? Jak odkryć w sobie talent? A może można nauczyć się pisać?
Joanna: Myślę, że pisanie wierszem jest specyficznym rodzajem twórczości, wymagającym wrodzonych zdolności. Wiersz musi trzymać się rytmu i zawierać rymy (no chyba, że to wiersz biały) . W jego tworzeniu pomaga taki rodzaj wyobraźni, która nie boi się zaskakujących skojarzeń, czasem wręcz absurdu. Trzeba lubić bawić się językiem. Oczywiście ćwiczenie w pisaniu, jak każde ćwiczenie, może czynić mistrza. Z pewnością warto spróbować. Jeśli jednak okaże się, że to nie Twoje cup od tea, to przecież można realizować się na sto innych sposobów.
Tonia: Ale przecież obok tekstów rymowanych można pisać historyjki, wymyślać ciekawe ćwiczenia czy gry językowe. Czy tego łatwiej się nauczyć?
Joanna: Myślę, że do tego też potrzebujemy wyobraźni i polotu, choć tutaj z kolei bardzo ważna jest świadomość tego, dla kogo piszemy. To, co piszemy, musi mieć z jednej strony walory edukacyjne, a z drugiej być ciekawe, dostosowane do wieku i poziomu intelektualnego ucznia.
Na początku autorzy często przeceniają możliwości językowe dziecka, co może być przyczyną frustracji zarówno ucznia jak też nauczyciela. Warto szczegółowo planować co, co piszemy i cele, jakie chcemy osiągnąć.
Nie będąc native speakerem powinniśmy podchodzić do swojej twórczości z dużą dozą pokory. Sprawdzajmy poprawność w internecie, prośmy o radę osoby, które są dla nas językowym autorytetem.
Tonia: Czy warto szukać inspiracji w internecie lub w literaturze?
Joanna: Zawsze warto korzystać z ogromnych możliwości, jakie daje internet. Jednak trzeba mieć świadomość, że to, co piszemy, musi być naszym dziełem. Warto pracować nad własnym stylem, szukać oryginalnych rozwiązań.
Tonia: Czy pisanie wymaga jakiegoś specjalnego rytuału? Kiedy najczęściej piszesz? Kiedy czujesz przypływ weny?
Joanna: Pisanie mam we krwi. Piszę na przystanku tramwajowym, w samolocie, uwielbiam pisać w podróży. To taki czas, w którym nic się nie musi robić. I wtedy wpadają do głowy najlepsze pomysły.
Czasem nagle coś wymyślam, kiedy sprzątam albo kiedy budzę się w środku nocy. Biegnę wtedy i zapisuję na kartce to, co wymyśliłam, żeby do rana nie zapomnieć.
W każdej torebce mam notatnik, w którym zapisuję kolejne teksty piosenek czy wierszyków. Moja starsza córka tradycyjnie ofiarowuje mi te ozdobne zeszyciki. Mam ich multum, żadnego nie wyrzucam. Niektóre dostałam ponad 20 lat temu.
Tonia: Czy jako autorka miałaś chwile słabości i niepewności, czy uda Ci się kolejny projekt?
Joanna: Miewam lepsze i gorsze okresy. Najbardziej przeżyłam mocno krytyczną recenzję, napisaną przez znany autorytet w naszej branży. To było na samym początku mojej drogi autorskiej. Ponad dwadzieścia lat temu. Na szczęście były i recenzje entuzjastyczne, które przesądziły o losie moich książek. To była dla mnie lekcja, aby nigdy sie nie poddawać i realizować swoje marzenia, mimo przeciwności losu. Teraz trzymam się zasady, że trzeba być optymistką, wierzyć we własne siły i nie zostawiać pisania na ostatnią chwilę, bo wtedy wena może akurat nie zawitać.
Tonia: Czy swoim pisaniem zarażasz innych?
Bardzo bym chciała, aby tak się działo. Widzę wokół siebie młode osoby, które zaczynają pisać i zaskakują mnie swoimi pomysłami. Coraz częściej piszemy coś wspólnie. Jestem bardzo entuzjastycznie nastawiona do takiej współpracy. Z wielką ciekawością wyczekuję młodych talentów!
Tonia: Ja też! Dzięki za rozmowę i życzę Ci dużo weny w 2018 roku!
Joanna: Dziękuję.