Karolino, jak zaczęłaś swoją przygodę z nauczaniem?
Od pierwszego roku studiów prowadziłam zajęcia indywidualne. Poznałam wtedy bardzo dużo ciekawych ludzi. Po anglistyce we Wrocławiu poszłam też na studia doktoranckie. Zawsze ciekawiły mnie aspekty psychologiczne, specjalizowałam się w typach osobowości uczniów. Pisałam o tym, jak różnicować metody nauczania jeśli chodzi o ekstrawertyków i introwertyków. Jednak studia doktoranckie były odmienne od moich wyobrażeń na ten temat. Lubię działać, być aktywna. Szukałam więc innych opcji. Na Gumtree znalazłam ciekawe ogłoszenie, w którym zainteresował mnie film o szkole. Muzyka Michała Tokaja niesamowicie mnie wtedy ujęła. Jak usłyszałam pierwsze dźwięki, poczułam ciepło w sercu i pomyślałam, że to jest to (śmiech). Jestem osobą, która szybko wie, czego chce:)
Ile lat temu to było?
Już mija siedem.
Dołączyłam do Uli (Bednarek) w drugim roku jej działalności. Ja i Beata Rzeźniczak (metodyk główny) jesteśmy z Ulą więc praktycznie od początku.
Rozmowa poszła mi dobrze. Ula szybko wróciła do mnie z informacją, że chce ze mną współpracować. Założyłam wtedy własną firmę. Trochę się tym stresowałam, ale warto było. Ula dawała mi, niezależnie od nauczania, inne projekty, żebym mogła zarobić. Ja jej chyba w ogóle kiedyś postawię pomnik! Jest dla mnie nie tylko pracodawcą, właściwie nie mówię o niej “szefowa”. To mentor, osoba ważna dla mnie w życiu, wzór do naśladowania. Bardzo dużo się od niej uczę, mamy podobny system wartości. Na początku byłam lektorem, miałam 3, potem 4
grupy. To były czasy, kiedy nie było jeszcze backstage’a, flashy, teacher’s booków.
I jak sobie z tym poradziłaś?
Wydaje mi się, że to tak, jak ze wszystkim - trzeba się po prostu wdrożyć. Wiedziałyśmy z Beatą, że mamy prawo się uczyć, popełniać błędy, że trzeba doskonalić warsztat. Faktycznie wówczas dużo pracy wymagało kserowanie, przygotowywanie się do zajęć, ale w związku z tym, że zaczęłam tak wcześnie, mam poczucie, że dzięki temu mogłam też kształtować tę firmę.
Jak rozwijała się Twoja kariera?
Ula od początku chciała, żebym rozwijała się merytorycznie. Po paru latach zostałam więc metodykiem wspomagającym, chociaż pewne obowiązki w tym obszarze wypełniałam już wcześniej. W tej chwili mam 6 grup, prowadzę hospitacje, szkolenia dla lektorów, mam razem z Ulą organizacyjne i merytoryczne spotkania z lektorami. Zmienił się też charakter mojej umowy. Mam poczucie, że wiele rzeczy sobie poukładałam.
To znaczy?
Już drugi rok jestem na umowie o pracę, na cały etat. Bardzo się z tego cieszę, daje mi to niesamowity komfort psychiczny:)
Mogę poświęcić się swoim pasjom. Mam też nadzieję, że w niedalekiej przyszłości zostanę mamą.
Ula jest bardzo solidna, nigdy nie rzuca słów na wiatr. Przez te wszystkie lata sukcesywnie zrealizowała wszystko, co mi obiecała.
Wracając do nauczania - z dziećmi w jakim wieku pracujesz?
Bardzo różnymi, od drugoklasistów do dojrzewających siódmoklasistów. Już mają mutację, a ja ich pamiętam jako malutkich chłopców;) Niesamowite są też relacje między moimi uczniami, np. chłopiec z dziewczynką są w tej samej grupie już czwarty rok, ale dopiero teraz zaczynają się zauważać. To ich dojrzewanie bardzo mnie porusza, chociaż momentami też irytuje:)
Czy możesz opowiedzieć o swoich pasjach?
Jestem bardzo aktywna i mam dużo energii. Dziś kończę zajęcia o 17.50 i jadę przez cały Wrocław, żeby o 19.00 zacząć moją sekcję wspinaczkową. Wspinam się do 22.00, więc to niezły wysiłek. Wspinaczka to moja miłość, dzielę się nią z uczniami. W weekendy przepadam na ścianie na 6 godzin, dochodzą też wieczory w tygodniu. To mnie napędza, daje mi dużo radości.
Dzięki pasjom wiem, że mam też coś, poza pracą. To ważne. Kiedyś, na samym początku, bardzo dużo czasu poświęcałam zadaniom służbowym i całkowicie mnie to pochłonęło. Kocham Early Stage ale ten balans jest ważny dla zdrowia psychicznego:)
A czy masz jeszcze jakieś inne pomysły na zagospodarowanie czasu wolnego?
Tak, lubię pisać. Dawno temu bardzo się w to angażowałam, ale miałam sporą przerwę. Ostatnio napisałam książkę dla dzieci, którą wysłałam na konkurs Biedronki (śmiech). Książka nazywa się “Jeż Kazimierz i magiczne drzwi” - bo mieliśmy z mężem przez 5 lat jeżyka pigmejskiego. Jeżyk afrykański to taka hodowlana, rozkoszna rasa. Wszyscy moi uczniowie znali Kazia. Był atrakcją przedstawień wiosennych.
Mam też inne pomysły. Chciałabym stworzyć serię materiałów edukacyjnych.
Karolina, widzę w Tobie tyle pasji, że mogłabyś spokojnie rozwijać się jako trener lektorów z innych filii:)
Bardzo bym chciała.
Mam jeszcze jedno pytanie na koniec, właściwie podsumowujące ten wywiad. Czym jest dla Ciebie szczęście?
To nie jest cała układanka, nie muszę mieć wszystkich elementów. Szczęście to jest to, co ja czuję tu i teraz, kiedy mam w sercu pokój, jest we mnie radość i osiągam wewnętrzną harmonię.
Dziękuję:)