"Chcę nauczyć moje córki tego, że kobieta może robić to, o czym marzy, że nie ma jednego idealnego modelu postępowania, który jest właściwy. Ja byłam siebie bardzo świadoma, kiedy urodziłam drugie dziecko i wiem, że praca sprawia, że jestem po prostu szczęśliwa." - zapraszamy na inspirujący wywiad z Martyną Poradą, mamą dwóch córek, lektorką i wicedyrektorem filii Early Stage w Rzeszowie.
Jak wyglądała Twoja historia, związana z Early Stage?
Zaczęłam pracę w 2013 r., byłam po roku urlopu macierzyńskiego. We wrześniu zadzwoniła do mnie Magda (Panek-Magiera – dyrektor Early Stage w Rzeszowie), która dostała do mnie kontakt od mojej koleżanki. Spytała czy nie byłabym zainteresowana podjęciem pracy jako lektor. Rozmawiałyśmy w niedzielę a w poniedziałek miałam już prowadzić lekcję! Zaskoczyło mnie to. Co prawda od jakiegoś czasu myślałam o tym, co ze mną będzie, co powinnam robić w życiu. Nie chciałam zostać dłużej w domu z dzieckiem. Wiedziałam, że bycie mamą jest jedną z ról, jakie pełnię w życiu, ale nie rolą dominującą. Ten telefon idealnie więc wstrzelił się w moje rozważania, w moment, kiedy już byłam zmęczona moją sytuacją i tym, że nie wiem, w którym kierunku rozwijać się zawodowo.
Zdecydowałam się. Sytuacja była kryzysowa, ponieważ brakowało lektora, więc weszłam od razu do klasy. Dostałam scenariusz zajęć i zostałam rzucona na głęboką wodę. Magda wyszła z założenia, że klasa zweryfikuje, czy się nadaję czy nie… Szczerze mówiąc, pierwsza lekcja to była porażka. Nie zdążyłam zrealizować nawet połowy materiału… Wróciłam do domu i pomyślałam, że się nie uda, że ja się do tego nie nadaję. To była moja pierwsza styczność ze szkołą językową i z tą metodą.
Po jakich byłaś studiach?
Po filologii i dziennikarstwie. Teoretycznie byłam przygotowana, ale okazało się, że w rzeczywistości jest dużo trudniej. Chciałam zrezygnować. Magda uspokoiła mnie jednak rozmową, podobną do tych, jakie ja teraz odbywam z lektorkami. Powiedziała, że mam wszystko, czego mi trzeba: osobowość, język. Ważne, żebym dała sobie czas. Rzeczywiście, tak zrobiłam i zaczęłam wkrótce dostrzegać magię tej metody. Do tej pory jestem jej psychofanką (śmiech). Jako lektor widzę, że dzięki niej dzieci pięknie się rozwijają, chłoną materiał jak gąbka. Mam silne przekonanie, że to jest naprawdę wspaniały sposób nauczania. Jako mama też jestem zachwycona. Moja siedmioletnia córka już czwarty rok uczy się w ES.
Ile czasu sobie dałaś, żeby poczuć się pewniej jako lektor?
Najgorszy był pierwszy miesiąc, naprawdę ciężko było przez pierwsze trzy. Potem już moja wiedza się systematyzowała, stałe elementy lekcji weszły mi w krew. Potrafiłam osadzić nowy materiał w starych ramach, które już były mi znane.
Teraz dzielisz się swoim doświadczeniem z nowymi lektorkami, jesteś poniekąd ich mentorką. Jakich rad im udzielasz?
Mówię dziewczynom, żeby były dla siebie dobre, że ich praca nie musi być od razu na 120%. Radzę, by dały sobie czas, bo nasza metoda jest wspaniała, ale wymagająca dla lektora. Wiem, że to trudne, jak ktoś zaczyna np. z czterema nowymi poziomami. Każdy musi też nauczyć się dzieci, grupy. Wspieram lektorki, przypominam, że to jest proces, w czasie którego kolejne elementy układanki stopniowo układają się w całość. Trzeba być dla siebie wyrozumiałym i od razu nie dokręcać śruby za wysoko.
To jest mądra strategia menedżerska. Lektor być może na początku nie ma ponadprzeciętnych wyników, popełnia błędy, ale dba o siebie i zostaje mu ta energia na dłużej. Potem jest coraz lepszy.
Wierzę, że to działa i mam nadzieję, że tak naprawdę jest. Nasze nowe lektorki są właśnie po hospitacjach. Po pierwszych porażkach, ale i po pierwszych sukcesach. Zaczynają zauważać, że ta powtarzalność zaczyna kiełkować, że dzieci robią postępy dzięki nim.
U nas w Rzeszowie są takie sytuacje, że ludzie zaczepiają na przystanku lektorkę i pytają „Czy pani jest z tej wspaniałej szkoły”. Mówią, że słyszeli o nas, chcą dziecko zapisać do Early Stage, ale ciężko się dostać. W niektórych lokalizacjach są listy oczekujących.
Magia wypływa z klasy. Nasz zespół administracyjny działa świetnie, staramy się zarządzać szkołą jak najlepiej
, ale to wszystko by nie działało bez wspaniałych lektorów.
Wracając do Twojej historii. Dałaś sobie czas…
Tak😊 Na początku było bardzo dziko (śmiech). Dużo zmian. Dalej jest dynamicznie, ale właśnie dzięki temu szkoła się rozwija.
Jak to się stało, że zaczęłaś wspierać Magdę w zarządzaniu?
Po dwóch latach mojej pracy pojawiła się potrzeba, żeby w biurze stworzyć sekretariat. Magda zaproponowała mi więc pracę administracyjną, jako dodatkowe zadanie. Moja córka szła wtedy do przedszkola, więc miałam więcej czasu i chętnie się tego podjęłam. Tak trafiłam do biura. Współpracowałam ściśle z Magdą, przygotowywałam dekoracje, odpowiadałam za druki dla lektorów, ale miałam też pomysły na innowacje. Udawało nam się usprawniać pracę. Z czasem zaczęłam pracować w roli lidera, co było trudne o tyle, że my mamy jeden grafik centralny. Nie do końca wiedziałyśmy na początku jak to poukładać. Zmieniłyśmy biuro. Miałam już rodzić drugą córkę, kiedy Magda powiedziała nam, że sama po raz pierwszy zostanie mamą. Zdecydowałam się więc wrócić do pracy i przejąć jej obowiązki, kiedy moja córeczka miała 4 miesiące. Magda absolutnie nie naciskała, ale ja po doświadczeniach z przeszłości wiedziałam, że bycie w dom
u na 100% niekoniecznie mi służy. Zgodziłam się i wróciłam do pracy na 4 godz. dziennie. To była świetna decyzja.
Bardzo odważna, bo miałaś jedno dziecko a drugie było jeszcze małe. Jak sobie to poukładałaś?
Razem z tatą dziewczynek dzieliliśmy się opieką nad nimi, miałam też super nianię. Przychodziła rano do naszej młodszej córki, starszą odwoziłam do przedszkola i jechałam do biura. O 12.00 wychodziłam z ES i wracałam do domu. To była dla mnie najlepsza rzecz! Moja produktywność zarówno w domu, jak i w pracy, była ogromna. Pielęgnowałam pasję, czułam, że mogę się rozwijać, miałam kontakt z zespołem. Byłam też lepszą mamą! Nasze podróże do przedszkola ze starszą córką były pełne fascynujących rozmów, wiedziałam, że mogę jej poświęcić wtedy 100% uwagi. Mając czasu mniej, czuła
m, że ten czas jest jakościowo lepszy. Wracając do domu miałam więcej energii i chciałam z córkami robić wartościowe rzeczy.
Chcę nauczyć moje córki tego, że kobieta może robić to, o czym marzy, że nie ma jednego idealnego modelu postępowania, który jest właściwy. Byłam siebie bardzo świadoma, kiedy urodziłam drugie dziecko i wiem, że praca sprawia, że jestem po prostu szczęśliwa.
Nie znam wielu kobiet, które by z taką pewnością mówiły o decyzjach tego typu. Owszem, są kobiety, które szukają swojej nowej drogi zawodowej, zmian w życiu, ale raczej już na późniejszym etapie macierzyństwa. Zazwyczaj jednak jest w tym poczucie winy. Niestety często wspierane jest ono przez inne kobiety. To, co mówisz, jest bardzo inspirujące.
W związku z tym, że mam dwie córki, czuję na sobie wielką odpowiedzialność, bo chciałabym, by w przyszłości były silnymi i niezależnymi kobietami. W Polsce wciąż zakorzeniony jest patriarchalny obraz społeczeństwa, my-kobiety, musimy być „jakieś”. W świadomości wielu osób jest jeden rodzaj spełnienia, często narzucany przez bliskich. Nie neguję absolutnie modelu rodziny, gdzie mama poświęca się wychowaniu dzieci i opiece nad domem, bo mam wiele znajomych, które chcą być w domu z dziećmi i dobrze się z tym czują. To też jest wspaniałe. Ważne, żeby mieć wybór i dobrze się z nim czuć, nie oglądając się na poglądy innych.
Jak Twoje życie wygląda teraz?
Moja druga córeczka ma już trzy lata, starsza - siedem lat. Pracuję na stanowisku dyrektora zarządzającego naszej filii. Odpowiadam za całą organizację administracyjną, za pracę biura, za wi
ndykację, monitoruję pracę metodyków i lektorów.
Co lubisz najbardziej w tej pracy a co jest wyzwaniem?
Bardzo lubię różnorodność. W ES nie ma mowy o nudzie. Są nowe wyzwania – kontakt z rodzicem, z uczniem, lektorem. Szkoła to żywy organizm. Nie da się wszystkiego przewidzieć od A do Z – jaki będzie dany rok, jak będzie przebiegać rekrutacja, czy damy radę. Nie wszystko też jest różowiutkie i słodkie. Zdarzają się problemy w grupach i z lektorami – gdy nagle ktoś decyduje się od nas odejść i szukamy pilnie zastępstwa. Mamy młodą kadrę, dziewczyny zakładają rodziny, przeprowadzają się.
Uwielbiam nasz zespół. Mam przyjemność pracować z dwudziestoma wspaniałymi kobietami, dziewczyny czują się współodpowiedzialne za szkołę, za to, co razem tworzymy. Nie miałabym bez nich co robić, bo szkoły po prostu by nie było.
Ja też jestem pod wrażeniem. Zawsze podziwiałam Magdę. Jest proaktywna, zainteresowana wieloma rzeczami. Dociekliwa - w taki współpracujący sposób.
Ona zbudowała to miejsce od podstaw, włożyła w nie całe swoje serce. W pewnym momencie powierzyła mi to, co stworzyła, musiała mi zaufać. Oddanie zarządzania czegoś, co jest efektem tak ciężkiej pracy na pewno nie jest łatwą sprawą. Ja to ogromnie doceniam i jestem bardzo wdzięczna. Myślę sobie czasami, że to nie był przypadek, że parę lat temu w niedzielę zadzwonił telefon😉
Byłyście sobie przeznaczone😊
Chyba tak właśnie było.
Chciałabym Cię spytać jeszcze o rozwój. Czy mogłabyś opowiedzieć o możliwościach, jakie daje Early Stage?
Oczywiście od dawna słyszymy, że Early Stage rozwija lektorów. Jest wdrożenie, szkolenia, webinary. Jednak nie tylko lektorzy mogą u nas zrobić coś ciekawego. Nasza koleżanka Sara, która pracuje w administracji, dostała możliwość uczestniczenia w dowolnym kursie, inicjatywa należała do niej. Sara interesuje się pracą z emocjami, metodą samoregulacji i uważności w kontekście pracy z dziećmi. Wzięła więc udział w szkoleniu zewnętrznym na ten temat i teraz będzie nam tę wiedzę przekazywać.
Ja zarządzam filią, uczestniczyłam więc w paromiesięcznym warsztacie z rozwoju kompetencji miękkich, organizowanym w centrali. Miał charakter treningu interpersonalnego, wzmacniał umiejętność budowania relacji, komunikacji, umożliwiał wgląd w siebie.
To był chyba bardziej proces niż szkolenie?
Tak. Dla mnie to było wspaniałe doświadczenie. Spotkania miały nam wskazać możliwości, jakie tkwią w komunikacji, formułowaniu pytań, budowaniu relacji z innym osobami. To był czas na zastanowienie się nad sobą, też życiowo: jakie relacje tworzę, czego chcę od mojej przyszłości. Niemałe znaczenie miał też skład mojej grupy – bogactwo doświadczenia osób, biorących udział w tym procesie, dało mi dużo sił do zmian. Oprócz spotkań grupowych mieliśmy też możliwość indywidualnego coachingu.
Wracając do motywu przewodniego tych wywiadów… do szczęścia…
Szczęście zaczyna się wtedy, kiedy jestem w zgodzie z samą sobą. Kiedy mogę realizować się zawodowo, rozwijać się, ale jednocześnie zarabiać i być niezależną finansowo. Być w dynamicznym zespole. Mieć możliwość spełniać się też jako mama. Szczęście, to nie oglądanie się na konwenanse, na opinię innych osób, ale szukanie własnej drogi. Ja ją znalazłam. Jestem szczęśliwa.
A jak Ty doszłaś do tego spełnienia, do tego, co jest dla Ciebie ważne i co jest Ci potrzebne?
To wyklarowało się w ostatnim roku. Nauczyłam się myśleć o sobie, a nie zawsze tak było. Kiedyś byłam bardziej zewnątrzsterowna. Teraz wiem, jak słuchać siebie i robić to, czego chcę. Jestem z siebie dumna, myślę, że daleko zaszłam a przecież dopiero skończyłam 30 lat! To jest naprawdę super w Early Stage. Wiek nie ma znaczenia. Możesz mieć 25 lat i dostać pod opiekę 300-osobową filię. Możesz się wykazać, zostać zauważona. Tu nie ma sztucznej hierarchii wieku, stanowiska. Bardzo bym chciała, żeby też myślały tak nasze dziewczyny. Chcą z nami współpracować, więc mam nadzieję, ze też tak to odbierają😊
To naprawdę była bardzo ciekawa rozmowa. Dziękuję!